piątek, 4 listopada 2011

Tarnawka

W Święto Zmarłych odwiedziłem siostrę ojca w Tarnawce.
Tarnawka to wioska za Sanem, przepięknie położona w dolinie pomiędzy lasami. Z miejscem tym wiąże się jedno z najpiękniejszych moich wspomnień z dzieciństwa. Spędziłem tam dwa tygodnie którychś wakacji, miałem może z 10-12 lat. Do dzisiaj czas ten wydaje mi się tak sielski. Cisza, spokój, chodzenie na grzyby i pasienie krów z wujkiem Władkiem. Obok płynęła mała rzeczka. Kładłem się na wysokim brzegu i patrzyłem na zatoczkę pełną pstrągów. Za domem była mała pasieka, pamiętam jak smakuje miód wysysany z plastra wosku, prosto z ula. Kawałek dalej, może z 50m las, a pod lasem malutki cmentarz, którego wieczorami się bałem. Urywki wspomnień, stary, bijący zegar w pokoju gościnnym, malutki kościółek dosłownie za płotem, droga, którą przejeżdżały tylko dwa samochody dziennie-autobus rano i po południu.....


Pamiętam mieszkańca tej budy. Wielkiego  wilczura- Miśka. Misiek lubił wędrować. Znikał czasami na kilka dni, przeskakując przez płot  i szukał amorów. Wracał potem pogryziony, zmęczony i głodny. Typowy samiec ;)

Kiedyś kościół był mniejszy. Nawet dla mnie jako dziecka wydawał się malutki.
Kilka lat temu został powiększony.


1 komentarz:

  1. a ja lubię czytać takie opowieści, może nawet czasami bardziej niż pisać swoje (chociaż i to za mną chodzi, coraz bardziej z uciekającym czasem...)

    OdpowiedzUsuń